Proces przed Norwich Crown Court rozpoczął się we wtorek. Tragiczne wydarzenie miało miejsce niemal cztery lata temu – 15 lipca 2010 roku w Terrington St Clement w hrabstwie Norfolk.
27-letni Polak, Grzegorz Piętoń prowadził traktor w momencie, gdy doczepiona do niego hydraulicznie podnoszona przyczepa dotknęła rozmieszczonych nad polem kabli wysokiego napięcia. Polaka poraził prąd o napięciu 11 tys. wolt.
Mężczyzna zatrudniony był przez firmę ogrodniczą, która we wtorek usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci pracownika.
Podczas posiedzenia prokurator Duncan Atkinson poinformował, że Grzegorz Piętoń zanim zaczął wykonywać swoją pracę prawdopodobnie nie otrzymał odpowiedniego przeszkolenia, a prowadzenie traktora nie należało do jego zwyczajowych obowiązków.
Firma, która zatrudnia głównie Polaków, Litwinów i Łotyszów nie zadała sobie trudu, by przetłumaczyć instrukcje BHP i polegała na swoich pracownikach, którzy znali język i mieli instruować kolegów z pracy.
Atkinson tłumaczył, że firma posiada pole, na którym umieszczone są słupy wysokiego napięcia, hoduje tam drzewa i tym samym lekceważy znaki mówiące o zagrożeniu dla życia.
Dodał, że niektórzy pracownicy mają wrażenie, że kierownictwo przedsiębiorstwa kładzie większy nacisk na produktywność, niż bezpieczeństwo i higienę pracy.
Kobieta, która była świadkiem zdarzenia zeznała, że feralnego dnia przebywała w ogrodzie i w pewnym momencie zobaczyła ciemny dym. Początkowo myślała, że w jej domu wybuchł pożar. Gdy zbliżyła się do miejsca zdarzenia poczuła smród spalonej gumy. Zobaczyła także mężczyznę leżącego na ziemi.
Na miejscu pojawiły się służby ratunkowe oraz strażacy. Polaka przewieziono do Queen Elizabeth Hospital w King’s Lynn. Nie udało się uratować jego życia. Zmarł o 11.18. Zostawił żonę i córkę.
Firma ogrodnicza nie przyznaje się do zarzucanego czynu. Proces jest w toku i potrwa około trzech tygodni.