W jednym z wywiadów Pan powiedział, że film powstał przez przypadek. Faktycznie wcześniej nic Pan nie słyszał o organizacji „Fuck for rorest”?
Na początku przeczytałem o nich artykuł w gazecie i zacząłem się ciekawić o co w tym wszystkim chodzi, o co im chodzi. Zaciekawiło mnie to, że w ich działaniu była dokumentalna prawda. Widać było, że dla większości to sprawia przyjemność. Ciekawiło mnie, dlaczego ludzie przypadkowo spotkani na ulicy, godzą się wziąć udział w orgiach.
Czy ciężko było zdobyć zaufanie członków grupy?
To zawsze zajmuje trochę czasu. W końcu polubiliśmy się, chociaż jesteśmy zupełnie różni. Pierwszych parę miesięcy było tak, że ja nie wiedziałem czy zrobię film, oni nie wiedzieli czy chcą w nim wystąpić, ale w tym czasie dobrze się poznaliśmy, dlatego podczas kręcenia filmu nie było żadnych barier między nami.
W jaki sposób tych kilka miesięcy zmieniły Pana?
Łatwiej mi się teraz podrywa dziewczyny. Żyjemy w czasach hiperseksualności. Seks jest eksponowany w magazynach, teledyskach, w filmach. A w rzeczywistości, widzę to na przykładzie moich znajomych, że wielu chciałoby podejść do dziewczyny, ale nie ma odwagi, albo nie jest pewna siebie, albo nie wie jak to zrobić. Bycie z tą grupą pokazało mi, że trzeba być odważnym, trzeba próbować. Każdy w głębi chce przeżyć jakąś przygodę. Jak mówi "Fuck for forest", tylko jeden na dziesięciu godzi się na takie pójście do łóżka. Przedtem nie myślałem, że tak jest. I chodzi nie tylko o wolność seksualną. Bohater mego filmu jest naprawdę wolny. Dogada się z każdym: z narkomanem, z biznesmenem, z każdym znajdzie kontakt. Czego brakuje w naszej części Europy? Nie mamy odwagi po prostu podejść do ludzi i porozmawiać bez powodu.
„Fuck for forest” łączy z jednej strony radykalny altruizm, z drugiej ekshibicjonizm. Czy w dzisiejszym świecie, jeśli chcesz coś zrobić, nawet pozytywnego, musisz zrobić coś skandalicznego, ekstrawaganckiego i tylko wtedy świat o Tobie usłyszy?
Na pewno to pomaga. W dzisiejszych czasach zalewu informacji, w taki sposób łatwiej się przebić. Na pewno nikt o nich tyle nie pisał, jeśliby nie używali seksualności. Trzeba przyznać, że bardzo mądrze połączyli ekshibicjonizm i altruizm. Oni przed założeniem "Fuck for forest", kręcili ze sobą filmy, kochali się z wieloma partnerami, w lesie, wchodzili na drzewa. Oni urodzili się z połączeniem, że seksualność równa się wolność i przyroda. Poprzez seksualność powracają do korzeni. W pewnym momencie posunęli się o krok dalej i zaczęli to sprzedawać w celu ratowania przyrody. Nie był to wariant: wymyślmy coś szokującego i sprzedajmy. U nich wszystko wyszło w sposób naturalny.
Biorąc się za dany temat z pewnością Pan się liczył, że wywoła kontrowersje. Czy osobiście ma Pan jakieś granice których nie przekroczy, czy zjawiska które nie ukaże?
Szczególnie w filmie dokumentalny takie granice nie są stałe. Całkowicie inne granice stosuję wobec ludzi, dla których seksualność jest czymś normalnym. Dla takich ludzi seks w miejscu publicznym jest czymś normalny, a jedzenie śniadania jest strefą intymną. W stosunku do nich musiałem przyjąć zupełnie inne granice niż do innych osób. Zawsze sprawdzam na ile mogę się posunąć, żeby nie skrzywdzić człowieka. Film dokumentalny może szybko i łatwo zniszczyć człowieka. Staram się zawsze podać dla widza w miarę obiektywną wersję, aby sam zadecydował.
Dla wielu reżyserów film dokumentalny jest trampoliną do filmu fabularnego. Czy Pan również chce sfilmować fabułę?
Tak. Bardzo chcę zrobić film fabularny. Wyznaję taką zasadę, jeśli mogę opowiedzieć historię „dokumentalnie”, to nie będę ją robił „fabularnie”. Z wielu historii jednak nie da się zrobić dokumentu, bo z wieloma bohaterami nie da się być z kamerą w łóżku, wtedy trzeba przenosić się do świata fabularnego. Mam już sporo materiału, który próbowałem zrobić dokumentalnie, ale mi nie wyszło, więc zacząłem pisać "fabułę".
Jest Pan pierwszy raz w Wilnie? Czy udało się coś zobaczyć?
Z Wilna pochodzą moi dziadkowie. Zdążyłem tylko zobaczyć kościół pw. św. Anny, w którym moi dziadkowie w 1938 roku wzięli ślub. Tyle pamiętam, że po ślubie podczas "zamieszek" zostali wysiedleni stąd do Polski i musieli tam znaleźć nowe życie. Zamierzam odwiedzić miejsce, gdzie mieszkali dziadkowie, ale nie pamiętam nazw, więc czekam na informację z domu, mają mi zeskanować zdjęcia i przysłać. Nigdy wcześnie nie miałem okazji odwiedzić Wilna, więc teraz pragnę wszystko nadrobić.