Kasekamp sądzi, że federacyjne pomysły Józefa Piłsudskiego były nierealne, zwłaszcza to dotyczy Litwy i krajów bałtyckich. „Wizja Piłsudskiego szła pod prąd nurtu historii. W początkach XX wieku nacjonalizm oparty na pochodzeniu etnicznym i języku zdominował sposób, w jaki Europejczycy kategoryzowali siebie. Nową tożsamość budowano na sprzeciwie wobec „tych obcych”. Na Litwie byli nimi Polacy, na Łotwie i w Estonii – Niemcy oraz w nieco mniejszym stopniu Rosjanie” - zaznaczył historyk.
Między Polską, Sowietami i Niemcami
Klęska roku 1940, kiedy sowieci okupowali kraje bałtyckie wynikała z tego, że każdy kraj widział inne zagrożenie dla swojej niepodległości. „Estonia najbardziej obawiała się Sowietów, Łotwa o wiele bardziej Niemców, natomiast Litwa – Polaków. Poza tym Związek Radziecki w oczach Litwinów jawił się jako przyjaciel, ponieważ uznał roszczenia Litwy względem Wilna. Estonia z kolei utrzymywała bliskie stosunki z Polską, ponieważ Rzeczpospolita jako jedyny kraj w regionie miała armię, którą mogła przeciwstawić Armii Czerwonej” - powiedział Kasekamp.
W okresie międzywojennym w każdym kraju bałtyckim były napięcia na tle narodowościowym. „Wówczas także, podobnie jak dziś, palącą kwestią była sytuacja mniejszości etnicznych. Estonia okazała się pionierem, przyznając swoim mniejszościom autonomię kulturową. Główną przyczyną napięć na tle narodowym – zarówno na Łotwie, jak i w Estonii – były jednak zatargi z lokalnymi elitami z rodów bałtycko-niemieckich. Z kolei na sytuację polskiej mniejszości na Litwie negatywnie wpływały tarcia polityczne wynikające z polsko-litewskiego sporu o Wilno” - pokreślił naukowiec.
Wyjątkowa postawa Litwy i Polski
Nie patrząc na pewne antyniemieckie nastroje na Łotwie, czy nawet Estonii, w czasie II wojny światowej w tych krajach powstały narodowe formacje SS. Sytuacja na Litwie i w Polsce była odmienna. „Rzeczywiście, pod tym względem postawa Polski i Litwy była czymś wyjątkowym w okupowanej Europie. Jeśli zaś chodzi o Estończyków i Łotyszy, którzy walczyli w niemieckich mundurach, to trzeba podkreślić, że znaczna część z nich zapewne wierzyła, iż broni ojczyzny. Zmobilizowano ich w 1944 roku, gdy zbliżała się Armia Czerwona. Wielu sądziło, że może powtórzyć się scenariusz podobny do tego z 1918 roku, kiedy to Niemcy skapitulowały, a Bałtowie byli w stanie z jednej strony obronić się przez bolszewikami, a z drugiej – stworzyć własne niepodległe państwa” - sądzi historyk.
Po wojnie w sowieckiej propagandzie panował stereotyp Bałta faszysty. „Takie traktowanie z kolei wywołało naturalny efekt wahadła, ze skrajności w skrajność. Gdy w 1990 roku Bałtowie odzyskali niepodległość, wszystkie ofiary sowieckich represji uznali za bohaterów” - zauważył Kasekamp.
Lekcja historii
Zdaniem historyka obecnie Bałtowie wyciągnęli lekcje z historii i bardziej dbają o własne bezpieczeństwo. „W 1939 roku neutralność ich nie ocaliła, dlatego teraz aktywnie udzielają się na forum międzynarodowym. Nawet fakt wejścia do strefy euro w 2011 roku traktowany był przez Estonię jako kwestia bezpieczeństwa. Państwa bałtyckie mają wspólne cele strategiczne, ale przy ich realizacji czasami górę biorą interesy narodowe. Na przykład kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Wszyscy chcą zmniejszać zależność od Rosji” - powiedział Andres Kasekamp.