Zacznę może od tego, że odbieram jako dużą i niezasłużoną przykrość już sam fakt negatywnej reakcji ambasady w Rydze na niezależne i bezinteresowne działanie polskiego obywatela na stałe zamieszkałego na Łotwie promujące kulturę swojego kraju w kraju zamieszkania usiłującego tym sposobem przyczynić się do lepszego zrozumienia między Polakami a Łotyszami. W odróżnieniu od ambasady zarówno Łotysze jak i miejscowi Polacy wielokrotnie dawali do zrozumienia, że moja aktywność na polu kultury i poszerzania wiedzy o Polsce jest na Łotwie odbierana jako atrakcyjna i potrzebna. Potwierdza to fakt regularnego zapraszania mnie przez łotewskie media w roli eksperta do udziału w programach i dyskusjach, abym podzielił się polskim punktem widzenia na istotne w życiu tego kraju sprawy albo swoją wiedzą o kulturze polskiej czy też polsko-łotewskich związkach kulturowych.
Proszę pozwolić, że odniosę się do Pańskiego listu, w którym w majestacie sprawowanego urzędu podaje Pan Ambasador informacje odbiegające od prawdy. Jest mi niezręcznie, że muszę Panu Ambasadorowi wytknąć nieznajomość materii, o której Pan pisze w upublicznionym liście. Pisze Pan Ambasador jakoby Klub Filmu Polskiego, o którym mowa w artykule, został założony w 2001 roku w Łotewskiej Akademii Kultury w Rydze przez ówczesną lektorkę z Polski. Pisząc o klubie „Polskiego Kina” w Łotewskiej Akademii Kultury zapewne miał Pan Ambasador na myśli zamknięte projekcje polskich filmów, które do dziś regularnie organizuję w Akademii dla grupki studentów z polskiej specjalizacji. Podobne zamknięte pokazy filmów związane z procesem dydaktycznym na studiach polonoznawczych były organizowane w kilku okresach istnienia tej specjalizacji. Nie mają one jednak, ani nie miały nigdy wcześniej, również przed podjęciem przeze mnie pracy na uczelni, we wspomnianym przez Pana 2001 roku , żadnego związku z Klubem Filmu Polskiego, o którym cały czas mowa, prawdziwym filmowym klubem dyskusyjnym, który działał w kinie „Rīga”. Są to nijak ze sobą nie związane rzeczy.
Zważywszy, że mieszkam w tym kraju już ponad 13 lat, pozwolę sobie wyjaśnić Panu Ambasadorowi , że była to niezależna i niekomercyjna inicjatywa (prowadzona przez łotewskiego krytyka filmowego), która umożliwiała wszystkim zainteresowanym comiesięczny (bezpłatny!) kontakt z polską twórczością filmową. Projekcje filmów odbywały się w zabytkowym kinie „Rīga”. W pewnym okresie działalności Klubu miałem przyjemność być osobiście zaangażowany w koordynowanie współpracy Klubu z Telewizją Polską, która udostępniała wówczas nieodpłatnie filmy na pokazy. Później sprawę przejęli kolejni pracownicy ambasady, którzy „zdobyli pieniądze” z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, to zaś, jak wiemy, skończyło się niestety kłopotami Placówki z rozliczeniem finansowym i w rezultacie rozwiązaniem Klubu Filmu Polskiego.
Z Pańskiego listu opublikowanego na portalu PL DELFI dowiedziałem się, że feralne rozliczenie finansowe ambasady z 2010 roku zostało zatwierdzone przez Polski Instytut Sztuki Filmowej na początku bieżącego roku. Potrzeba na to było... trzy lata.To nie wymaga komentarza.
Wielokrotnie proponowałem ambasadzie wznowienie działalności Klubu Filmu Polskiego pod auspicjami uczelni, na której pracuję. Udało mi się ostatecznie przekonać do tego pomysłu ostatniego attaché kulturalnego ambasady. Kiedy jednak po powrocie z wakacji ponownie się skontaktowałem z placówką powiedziano mi, że ten Pan już w Rydze nie pracuje. Do prowadzenia spraw kultury zatrudniono rosyjskojęzyczną miejscową pracowniczkę, co pokryło się czasowo z rozpoczęciem Pańskiej kadencji. Od samego początku sprawowania przez Pana funkcji Ambasadora podjąłem z Panem Ambasadorem rozmowy na ten temat. Bez żadnego skutku.
Jestem podobnie jak Pan Ambasador pełen uznania dla wkładu wniesionego w rozwój studiów polonoznawczych na Łotewskiej Akademii Kulturyw Rydze przez wszystkie dotąd tutaj pracujące osoby. (Polska specjalizacja funkcjonuje na uczelni od jej zarania, tzn. od 1990 r. Wszystkich wcześniej zatrudnionych wykładowców nie da się zliczyć na palcach jednej ręki.) Moje poprzedniczki miały jednak zapewnione znacznie lepsze warunki, by móc się całkowicie poświęcić pracy dydaktycznej, bo jak wiadomo, ich zatrudnienie było finansowo wspierane przez Biuro Uznawalności Wykształcenia i Współpracy Międzynarodowej, natomiast w momencie kiedy uczelnia zatrudniła na tym stanowisku mnie, BUWiWM odmówiło dalszego wspierania wykładowcy z Polski i taki stan rzeczy utrzymuje się po dziś dzień.
Bardzo ubolewam, że kierunek polonoznawczy na Łotewskiej Akademii Kultury w Rydze pozostał jedynym już w tej chwili na Łotwie kierunkiem w całości poświęconym językowi i kulturze polskiej, zaś działająca wcześniej na Uniwersytecie w Daugavpils Filologia Polska nie przetrwała jako oddzielny kierunek studiów, na co zapewne wpłynęła odmowa przyjęcia oferowanego za pośrednictwem ambasady lektora z Polski (bynajmiej nie mnie!), co z kolei poskutkowało spadkiem zainteresowania ze strony studentów i teraz, zgodnie z tym co Pan Ambasador pisze, tamtejsza uczelnia oferuje język polski jedynie w kombinacji z innymi językami europejskimi, nie zaś jako oddzielny kierunek studiów. Rosyjskojęzyczną pracowniczkę dydaktyczną z tamtejszej uczelni zatrudniono natomiast w ambasadzie RP w Rydze na stanowisku „eksperta do spraw kultury, nauki i mediów”. Sądząc po opublikowanym przez ambasadę liście, osobie tej dobrze funkcjonujący kierunek polonoznawczy na Łotewskiej Akademii Kultury w Rydze, do tego prowadzony przez Polaka nijak nie wspieranego finansowo z kraju, a mimo to uzyskującego dobre wyniki i przy tym aktywnego społecznie, najwyraźniej jest mocno nie w smak.
Panie Ambasadorze, za kadencji Pańskich poprzedników na różnych łotewskich uczelniach pracowało jednocześnie trzech polskich wykładowców wspieranych finansowo z kraju. Dziś, za Pańskiej kadencji ,pracuje tylko jeden, który nie otrzymuje finansowego wsparcia z kraju, mimo to jest autorem wielu inicjatyw i regularnym gościem w łotewskich mediach potrafiącym podobno skutecznie promować kulturę swojego kraju. Po opublikowanym liście otwartym można jednak odnieść wrażenie, że ambasada byłaby najbardziej usatysfakcjonowana, gdyby i on się stąd wyniósł.
Pisze Pan Ambasador: „zarzut Pana Szyrszenia dotyczący „braku jakiegokolwiek wsparcia dla polskiego kierunku ze strony właściwych polskich ministerstw lub Ambasady RP w Rydze” uważamy za niezgodny z prawdą” . Proszę więc pozwolić, że zacytuję moje własne słowa, do których Pan Ambasador był uprzejmy się odnieść:
„Przed czterema laty uświetnił to wydarzenie koncert w Katedrze Ryskiej z udziałem światowej sławy polskiej śpiewaczki operowej posiadającej kurlandzkie korzenie Jadwigi Rappe oraz organisty Jarosława Malanowicza. Zważywszy na brak jakiegokolwiek wsparcia dla polskiego kierunku ze strony właściwych polskich ministerstw lub ambasady RP w Rydze artyści przeznaczyli wówczas dochód z koncertu na zakup niezbędnych pomocy dydaktycznych dla uczelnianego Centrum Kultury i Języka Polskiego, w którym odbywają się zajęcia” .
Panie Ambasadorze, podana informacja jest zgodna z prawdą. Co się tyczy mojej osoby, to przed czterema laty moja praca na uczelni nie była finansowo wspierana z kraju (tak jest do dzisiaj). We wspomnianym w artykule roku akademickim, po przejęciu przeze mnie specjalizacji, grupa z Łotewskiej Akademii Kultury w Rydze nie otrzymała ani jednego stypendium na kursy letnie z Biura Uznawalności Wykształcenia i Wymiany Międzynarodowej. Podobnie na moją prośbę wysłaną wówczas do Ambasady o wsparcie opisywanego koncertu otrzymałem odpowiedź odmowną (kopię negatywnej odpowiedzi Placówki przesyłam do wiadomości redaktorowi polskojęzycznego Delfi). Jak Pan Ambasador widzi, brak w opisanym okresie jakiegokolwiek wsparcia nie jest insynuacją lecz smutną prawdą. Jest mi przykro, że wbrew faktom usiłował to Pan zanegować (albo też rosyjskojęzyczna pracowniczka ambasady, która przygotowała Pański list, nie potrafi czytać ze zrozumieniem w rezultacie wplątując Pana Ambasadora w duże nieporozumienie).
Ze wspomnianej przez Pana Ambasadora Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” przez którą Akademia jest jakoby wspierana, w okresie mojego zatrudnienia Łotewska Akademia Kultury w Rydze nie otrzymała żadnego wsparcia.
W kolejnych latach, już po opisanym, wieńczącym ukończenie studiów koncercie i po rozpoczęciu nauki przez kolejną grupę podjąłem usilne starania o stypendia dla studentów umożliwiające udział w letnich kursach języka polskiego. Jak Pan Ambasador wie, ich przyznanie wiązało się z ciągłym dopytywaniem się i przypominaniem z mojej strony. Podjąłem też zabiegi w fundacji „Semper Polonia” o zakup podręczników. W rezultacie, w końcu 2009 roku fundacja zakupiła dla grupy studentów pierwszy zeszyt podręcznika do nauki języka polskiego. W kolejnych latach również przygotowałem wnioski. W 2010 r. fundacja „Semper Polonia” zakupiła sprzęt i podręczniki wartości 4600 zł, a w 2012 –wartości 3998 zł. Otrzymane przez uczelniane Centrum Kultury i Języka Polskiego pomoce dydaktyczne z fundacji Semper Polonia stanowią nieocenioną pomoc w pracy ze studentami i przy każdej okazj, także na stronie internetowej uczelni, podkreślamy naszą wdzięczność za przekazany sprzęt i książki. Proszę więc nie próbować tworzyć wrażeniua, jakoby uczelnia negowała lub ukrywała opisaną pomoc uzyskaną samodzielnie bez poparcia ambasady.
Poparcie taki zaczęło natomiast być niezbędne od 2013 roku w związku z przejęciem nadzoru nad rozdziałem środków pomocowych przez MSZ. Do każdego wniosku wymagana jest teraz opinia ambasady. W rezultacie wniosek złożony do fundacji Semper Polonia o zakup w 2013 r. pomocy dydaktycznych, oraz (to zupełna nowość w programie wprowadzona od 2013 roku) o wsparcie dla wykładowcy, został rozpatrzony odmownie. Na pytanie o powód takiej decyzji Fundacja poinformowała nas, że taka jest decyzja MSZ. (Kopię listu przesyłam do wiadomości redaktorowi polskojęzycznego Delfi.) Pod koniec ubiegłego roku w rozmowie telefonicznej ze mną był Pan Ambasador uprzejmy poinformować, że oprócz pisemnego poparcia wniosku, właśnie rozmawiał Pan z Prezesem Fundacji „Semper Polonia”, który prywatnie jest Jego przyjacielem i wszystko jest załatwione. Pozostawiam to bez komentarza.
Nie wspomniał Pan Ambasador w opublikowanym liście, że już trzy razy w trakcie Pańskiej kadencji były wysyłane oficjalne pisma od rektora akademii z prośbą o wsparcie finansowe publikacji w języku łotewskim Antologii Współczesnego Dramatu Polskiego, która jest owocem pracy najlepszych studentów studiów polonoznawczych z naszej uczelni. Jej publikacja przy niewielkich nakładach finansowych spowodowałoby długoterminowy efekt promocyjny w postaci wielu inscenizacji polskiej dramaturgii na scenach teatrów Łotwy. Ostatni list przypominający, że uczelnia wciąż czeka na odpowiedź został wysłany 25.04.2013.(kopia do wiadomości redaktora portalu Delfi). Żaden z nich nie doczekał się odpowiedzi Pana Ambasadora. Ambasada planuje jednak przekazać pokaźne sumy pieniędzy z kieszeni polskich podatników na pokrycie kosztów inscenizacji jednego polskiego dramatu w teatrze –nietrudno zgadnąć gdzie – w Daugavpils. I zdaje się nie mieć najmniejszego znaczenia, że jeśli wziąć pod uwagę wyniki corocznego ogólnołotewskiego festiwalu teatralnego „Spēļmaņu nakts”, jest to najgorzej oceniany teatr w kraju. Można odnieść wrażenie, że ważne jest tylko, żeby wspomniana pani z Daugavpils zatrudniona w polskiej ambasadzie mogła się w rodzinnym mieście wykazać przydatnością.
Dodam, że na Wydziale Teatralnym Łotewskiej Akademii Kultury w Rydze bez żadnego wsparcia finansowego czy zachęty z Polski powstała właśnie świetna łotewska inscenizacja sztuki Przemysława Wojcieszka pt.„Made in Poland”, pod kierunkiem czołowego reżysera Michaiła Gruzdowa, będąca przedstawieniem dyplomowym na jedynym w kraju kierunku aktorskim.
Z zaskoczeniem i przykrością skonstatowałem, że ambasada nie poinformowała nas o odbywającej się jesienią ub. roku finansowanej z pieniędzy polskich podatników Olimpiadzie Języka Polskiego w Daugavpils, w której przecież bardzo chętnie wzięliby udział studenci polonoznawcy z Łotewskiej Akademii Kultury w Rydze, którzy w tym roku są na ostatnim roku studiów.
Wymienione zaś w Pańskim liście dwukrotne udostępnienie polskiego filmu na maratony filmowe „Crazy Night” oraz pokrycie kosztów podróży studentów z Krakowa na festiwal „Jesień Patriarchy” trudno uznać za wsparcie z ambasady dla działającego na Wydziale Komunikacji Międzykulturowej i Języków Obcych kierunku polonoznawczego albo konkretnie osoby prowadzącej ten kierunek. Przypomina raczej tylko, że polski wykładowca w związku z brakiem jakiegokolwiek wsparcia finansowego z kraju jest zmuszony dodatkowo prowadzić międzynarodowe projekty uczelni i to on kontaktuje się z ambasadą jeśli na którąś z ogólnouczelnianych imprez przyjeżdżają goście z Polski, albo kiedy stara się umieścić w programie festiwalu film z Polski. (Tegoroczny maraton filmowy wyjątkowo był organizowany przez Centrum Kultury i Języka Polskiego w związku z zakończeniem studiów przez kolejny rocznik polonoznawców i odbył się bez wsparcia ambasady).
W polskiej ambasadzie w Rydze na stanowisku eksperta ds. kultury, nauki i mediów jest zatrudniona przypadkowa osoba z prowincji nie tylko mająca bardzo blade pojęcie o polskiej kulturze ale, mimo że jest osobą urodzoną i wychowaną na Łotwie, mająca bardzo poważne problemy z komunikowaniem się w języku łotewskim (językiem ojczystym tej Pani jest język rosyjski). Jednak to właśnie ona odpowiada ponoć za komunikację Placówki z łotewskimi mediami i ona to ma promować za pieniądze polskich podatników polską kulturę oraz wspierać studia wyższe języka i kultury Polskiej (widać z jakim skutkiem).
List otwarty ambasady został opublikowany następnego dnia po tym jak Radio Łotewskie nadało audycję w 100 rocznicę urodzin Witolda Lutosławskiego. Redaktorowi nie udało się wydusić od rosyjskiej „pani ekspert z polskiej ambasady” wiele więcej poza odczytaniem łamaną i ledwo zrozumiałą łotewszczyzną słów uchwały polskiego sejmu ogłaszającej ten rok Rokiem Lutosławskiego. ( http://www.latvijasradio.lv/program/3/2013/05/20130515.htm godz. 20:06) Jak zwykle w podobnych sytuacjach zwrócono się więc do mnie z prośbą o pomoc w zapełnieniu czasu audycji. Jeśli nie liczyć nagrania krótkiej opinii łotewskiego kompozytora audycję wypełniła ostatecznie rozmowa ze mną, ( ten sam link, godz. 20:10, pocz. 04.19),w której rozwinąłem wątki z życia i twórczości Lutosławskiego i Iłłakowiczówny związane z Łotwą, a więc ciekawe dla łotewskiego słuchacza, ratując honor ambasady. To, że zaraz następnego dnia placówka przeprowadziła na portalu Delfi próbę zdyskredytowania mnie publikując list otwarty Ambasadora RP na Łotwie, w którym usiłuje się podważyć moją wiarygodność, odbieram jako absurd i nadużycie.
Panie Ambasadorze, kilkakrotnie rozmawialiśmy zarówno o sytuacji z promocją polskiego kina, dramaturgii, jak i o budzącym poważne wątpliwości i niebezpiecznym w skutkach obsadzeniu ambasadzkiego stanowiska ds. kultury, nauki i kontaktów z mediami. Lata mijają, a w omawianej materii mimo naszych rozmów nic się nie zmienia. Wyraził Pan kiedyś w rozmowie ze mną swoją opinię o wspomnianej osobie, do której zacytowania nie czuję się upoważniony, ale która zgodnie z logiką powinna doprowadzić do jej zwolnienia lub przesunięcia na znacznie mniej wymagające stanowisko. Pan jednak wydaje się najzwyczajniej wykonywać polecenia tejże Rosjanki, Białorusinki, czy kim też ta Pani jest. Jako obywatel polski mieszkający na Łotwie prowadzący na uczelni również wykłady z protokołu i dyplomacji kulturalnej odbieram z dużym zaniepokojeniem sytuację, kiedy to za przyzwoleniem i cichym poparciem Pana Ambasadora osoba ta nie będąca obywatelką RP podaje się za polską dyplomatkę. Przykładem takich działań jest rozsyłanie przez tę Panią kartek z życzeniami świątecznymi podpisanych „attaché kulturalny Ambasady Polskiej”(sam takową otrzymałem), albo łączenie przez ambasadzką sekretarkę rozmów telefonicznych słowami: „łączę z attaché kulturalnym”. W ubiegłych latach, w czasie oficjalnych obchodów polskiego święta państwowego – Rocznicy Konstytucji Trzeciomajowej cały personel ambasady był podporządkowany temu, aby utwierdzić zebranych gości, w tym łotewskie władze państwowe w przekonaniu, że ta ledwo mówiąca po łotewsku Pani , przyjechała z Polski. Tak więc to ona przemawiałana na scenie w wyuczonym na studiach w Polsce języku polskim, a pracownica z Polski ... po łotewsku, jeszcze zaś inna po angielsku. Moje rozmowy z przedstawicielami łotewskiego świata kultury i nauki potwierdzają, że ta manipulacja przynosi niestety zamierzony skutek.
Polacy na Łotwie, odwrotnie niż nasi rodacy na Litwie, zawsze byli i wciąż są postrzegani jako najbardziej lojalna i przyjazna Państwu Łotewskiemu mniejszość narodowa. Ta diametralna różnica między Litwą a Łotwą w postrzeganiu Polski i Polaków ma uwarunkowania historyczne. Zauważalne w ostatnim okresie faworyzowanie przez ambasadę RP na Łotwie środowisk rosyjskojęzycznych budzi moje zaniepokojenie. Odbieram to jako próbę wciągnięcia tutejszych Polaków w konflikt między Łotyszami a ludnością rosyjskojęzyczną, który jest dominantą życia społecznego i politycznego na Łotwie. Śmiem jednak wątpić, czy odpowiada to interesowi reprezentowanego przez ambasadę Państwa Polskiego, samej łotewskiej Polonii, czy interesom PKN Orlen, które zdają się definiować polską politykę ostatnich lat w stosunku do krajów bałtyckich.
Niepokojącym sygnałem zmieniającego się postrzegania łotewskiej Polonii było zaproszenie mnie latem ub. roku do godzinnego wywiadu w I Programie Radia Łotewskiego, gdzie po raz pierwszy przyszło mi w mediach łotewskich odpierać zarzuty o prorosyjskie nastawienie Polaków. (http://www.latvijasradio.lv/program/1/2012/07/20120722.htm godz. 19.05). Jak się później wyjaśniło, zostałem zaproszony do audycji po tym, jak prowadzący spotkał na Uniwersytecie w Daugavpils osoby podające się za Polaków, które ku jego zaskoczeniu prezentowały demonstracyjną wrogość do Państwa Łotewskiego charakterystyczną dla mniejszości rosyjskiej, ale nie kojarzonej dotąd z łotewskimi Polakami.
Nigdy bym nie przypuszczał, że teraz przyjdzie mi walczyć o swoje dobre imię po próbie podważenia wiarygodności mojej osoby którą, z wiadomej inspiracji, zgodził się firmować Ambasador RP w Rydze. Dodam, że z uwagi na dobre imię Polski nigdy nie zdarzyło mi się w łotewskojęzycznych mediach wyrazić krytycznie o Polskiej ambasadzie (o tym można się przekonać wpisując Kšištofs Širšeņs w wyszukiwarce internetowej).
Odnosząc się do zaproszenia „do śledzenia aktywności kulturalnej placówki rejestrowanej na stronie internetowej Ambasady RP na Łotwie, a także Twitterze” pragnę zauważyć, że polski podatnik płaci za to, żeby ambasada promowała pozytywny wizerunek Polski i popularyzowała jej kulturę w łotewskich mediach (czym bezinteresownie zajmuję się ja), nie zaś koncentrowała na usiłowaniu wytworzenia u polskojęzycznego czytelnika wrażenia aktywności Placówki przez skrupulatne notowanie wszelakich z Polską związanych wydarzeń, których w większości sama nie inicjowała.
Z wyrazami szacunku,
Krzysztof Szyrszeń