Litewski Sąd Konstytucyjny już dwukrotnie podkreślił, że ze względu na konstytucyjny status języka litewskiego jako języka państwowego pisownia imion i nazwisk w oficjalnych dokumentach powinna być zgodna z zasadami języka litewskiego. Można oczywiście doszukiwać się kto zawinił, że takie orzeczenie Sądu w ogóle ujrzało światło dzienne: ci, którzy wnieśli odpowiednie wnioski do Sądu Konstytucyjnego nie oceniwszy wszystkich możliwych skutków; językoznawcy, którzy przedstawili Sądowi takie a nie inne opinie w tej sprawie; sędziowie, którzy tkwią z uporem godnym lepszej sprawy przy swoim orzeczeniu z 1999 roku. Jednak o wiele ważniejsza jest odpowiedź na pytanie: co dalej? Jak trudne jest znalezienie dobrej odpowiedzi na to pytanie świadczy fakt, iż wczoraj (27 maja) rząd Algirdasa Butkevičiusa po raz kolejny przełożył dyskusję nad tą kwestią. Odpowiedzi na to pytanie szukały także trzy poprzednie ekipy rządowe (Brazauskasa, Kirkilasa i Kubiliusa) zgłaszając Sejmowi projekty Ustawy o pisowni imion i nazwisk. Wszystkie, jak wiadomo, zostały przez parlament odrzucone. Rząd Butkevičiusa próbuje pójść inną drogą.
Minister sprawiedliwości Juozas Bernatonis przedstawił rządowi propozycje wcielające de facto w życie koncepcję byłego prezesa litewskiego Sądu Konstytucyjnego prof. Egidijusa Kūrisa. O tej koncepcji już pisałem w tekście „Caesar non supra grammaticos”, więc nie będę się powtarzał. Natomiast propozycja ministra sprawiedliwości w sumie sprowadza się do tego, żeby rząd przedstawił Sejmowi projekt uchwały sejmowej, w której parlament zwraca się do Państwowej Komisji Języka Litewskiego o zatwierdzenie zasad pisowni nielitewskich imion i nazwisk w oficjalnych dokumentach oraz przedstawienie Sejmowi propozycji w jaki sposób problem powinien być rozwiązany na poziomie ustawodawczym zgodnie z Konstytucją i zasadami języka litewskiego, ale też z uwzględnieniem globalnych tendencji i problemów, które powstają u nie-Litwinów i Litwinów przy transliteracji obcych nazwisk i imion tylko literami litewskiego alfabetu. Te propozycje natychmiast spotkały się z protestami kierownictwa Państwowej Komisji Języka Litewskiego, które przypomniało rządowi o orzeczeniu Sądu Konstytucyjnego i po raz kolejny de facto powtórzyło swoją mantrę o tym, iż pisownia nazwisk nie jest kwestią języka (sic!), tylko prawa.
Oczywiście o wiele prostszym i bardziej przejrzystym rozwiązaniem, zgodnym z ideą prof. Egidijusa Kūrisa, że pisownia nazwisk nie jest kwestią prawną tylko językową, byłoby przedstawienie Sejmowi poprawek do Ustawy o języku państwowym i scedowanie na Państwową Komisję Języka Litewskiego obowiązku ustanowienia tych zasad pisowni nielitewskich imion i nazwisk. Problem polega jednak na tym, że Ustawa o języku państwowym jest ustawą konstytucyjną, a więc do jej zmiany potrzebna jest większość kwalifikowana 3/5 ogółu posłów. Teoretycznie rząd ma tylu posłów po swojej stronie, ale wiadomo, że spora część w takim głosowaniu wyłamie się z szeregu. Poza tym wcale nie jest pewne, że Komisja ustanowi takie zasady jakich spodziewają się zainteresowani.
Dlatego pomysł ministra sprawiedliwości, chociaż może wyglądać na dreptanie w miejscu, nie jest zły. Gdyby został zaakceptowany zmusiłby wreszcie Komisję Języka Litewskiego, która na wszelkie sposoby stara się wymigać od jasnej odpowiedzi, do zabrania głosu i przedstawienia jednoznacznego i oficjalnego stanowiska litewskich językoznawców w sprawie pisowni nielitewskich imion i nazwisk. Następnie na podstawie tej opinii parlament lub rząd przygotował by projekt odpowiedniego aktu prawnego, który nie mógł by być kwestionowany przez językowych purystów. Jednak Komisja może w sprawie wydać opinię, która nie tylko problemu nie rozwiąże, ale jeszcze bardziej go pogłębi. Jeśli poprzednie kierownictwo Komisji wyraźnie opowiadało się za oryginalną pisownią obcych imion i nazwisk, to obecne podobno jest gotowe się zgodzić na taką pisownię tylko w przypadku osób, które wyszły za mąż lub się ożeniły z obcokrajowcami (i ich potomków). Jak to się ma do konstytucyjnej zasady równości — nie za bardzo wiadomo, ale językoznawca nie musi być konstytucjonalistą. Właśnie dlatego minister sprawiedliwości proponuje pozostawić jednak ostateczną decyzję w tej sprawie Sejmowi, a nie Komisji.
Kwestia pisowni imion i nazwisk na pewno nie będzie rozwiązana w najbliższym czasie. Grupa robocza Edwarda Trusewicza trzy miesiące poprawiała kilkustronicowy projekt Ustawy o mniejszościach narodowych, przygotowany jeszcze przez poprzednią ekipę rządzącą, i ostatecznie poprawiony projekt minister kultury zwrócił tejże grupie roboczej… do poprawienia. Zmiany w Ustawie o oświacie nawet nie są dyskutowane. O istnieniu oddelegowanych przez AWPL wiceministrów przypominają jedynie wywiady udzielane lokalnym polskim mediom... „Nie sądzę, aby brakowało dobrej woli do rozwiązania problemów mniejszości narodowych na Litwie, ale faktem jest, że sprawy te dziwnie się przeciągają w czasie" — powiedział w wywiadzie dla Radia „Znad Wilii“ politolog Šarūnas Liekis. Chyba ma rację. Wydaje mi się, że wbrew pozorom rządzący mają jednak dobrą wole rozwiązania tych problemów (albo przynajmniej niektórych z nich), ale nie wiedzą w jaki sposób uderzy to w ich elektorat (a jednocześnie — co gorsza — są pewni, że nic na tym nie zyskają, bo ich zdaniem Polacy, którzy najgłośniej domagają się spelnienia swoich postulatów, na partie ogólnolitewskie nie głosują; w tej sytuacji trudno od polityka oczekiwać odwagi). Tymczasem w obliczu zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego AWPL i Waldemar Tomaszewski potrzebują z jednej strony jakiegoś szybkiego sukcesu, żeby wytłumaczyć wyborcom swój udział w rządzie, zaś z drugiej strony zdają sobie sprawę, że ich odejście z rządu będzie najpewniej oznaczało, że koalicja przesunie postulaty mniejszości narodowych na dalszy plan i ich realizowanie stanie się co najmniej dłuższe. Dylemat więźnia.
Wyobraźmy sobie, że dwóch podejrzanych zostało zatrzymanych przez policję. Policja, nie mając wystarczających dowodów do postawienia zarzutów, rozdziela więźniów i przedstawia każdemu z nich tę samą ofertę: jeśli będzie zeznawać przeciwko drugiemu, a drugi będzie milczeć, to zeznający wyjdzie na wolność, a milczący dostanie dziesięcioletni wyrok. Jeśli obaj będą milczeć, obaj odsiedzą 6 miesięcy za inne przewinienia. Jeśli obaj będą zeznawać, obaj dostaną pięcioletnie wyroki. Każdy z nich musi podjąć decyzję niezależnie i żaden nie dowie się czy drugi milczy czy zeznaje, aż do momentu wydania wyroku. Jak powinni postąpić? W teorii w tej grze zawsze bardziej opłaca się zdradzać niż współpracować. Jeśli współwięzień milczy, zdradzanie skróci wyrok z sześciu miesięcy do zera. Jeśli współwięzień zeznaje, zdradzanie skróci wyrok z dziesięciu lat do pięciu. Według teorii gier każdy gracz racjonalny będzie w tej sytuacji, nazywanej dylematem więźnia, zdradzał. Tak właśnie — czyli w swoim rozumieniu racjonalnie — zachowują się też strony polsko-litewskiego konfliktu. Zapominając o istnieniu tzw. równowagi Nasha. W sytuacji, gdy obaj gracze zdradzają — obaj też zyskują mniej, niż gdyby obaj ze sobą współpracowali.
Pierwotnie artykuł pojawił się tutaj.