„Potrzebujemy szybkiej i efektywnej procedury podejmowania decyzji o wykorzystaniu siły wojskowej. Obecnie oddziały bojowe będą gotowe w ciągu 48 godzin, jednak jeśli decyzja polityczna zostanie podjęta w ciągu dwóch tygodni, to żadnej korzyści z tego mieć nie będziemy. Po drugie, potrzebujemy niby wojskowej strefy Schengen. Mam na myśli harmonizację przerzucania sił wojskowych: żołnierzy i techniki. Musimy uniknąć sytuacji, kiedy zezwolenie na wkroczenie zagranicznego wojska pozwolić może tylko parlament. Ponadto, w niektórych krajach istnieje zakaz wkroczenia ponad 1,5 tys. obcych żołnierzy. No i dochodzą problemy techniczne z koleją. Nawet, kiedy siły bojowe będą przygotowane, politycy przytakną, to techniczne problemy zniweczą wszelkie plany taktyczne” - w rozmowie z DELFI powiedział Onyszkiewicz.
Był minister obrony RP zwrócił uwagę, że w przypadku konfrontacji z Rosją, przesmyk suwalski, jako jedyny punkt łączności Polski z Litwą i dalej z Łotwą i Estonią, byłby zagrożony, dlatego koniecznie należy zwiększać siły portowe Litwy, Łotwy i Estonii. Przyczynić się do tego może Program Inwestycyjny NATO.
Jego zdaniem, nawet jeśli Rosja zablokuje przesmyk suwalski, to nie oznacza, że nie będzie możliwości dosięgnięcia krajów bałtyckich. Zwraca uwagę, że flota Rosji na morzu Bałtyckim jest słabsza niż NATO, no i nie można zapominać o Szwecji.
„Widzieliśmy działania Rosji w Gruzji, widzieliśmy jak się zachowała w Abchazji i na Krymie. Aneksja Krymu nie była motywowana jakimiś konkretnymi wydarzeniami, tylko tym, że ich zdaniem, tam mogło coś się wydarzyć. To oznacz, że Rosja, w dowolnym momencie może oświadczyć, że, jej zdaniem, gdzieś sytuacja może się pogorszyć i oni są zobowiązani do wykorzystania siły wojskowej. Reasumując, nie wystarczyło zapewnienia NATO, że kraje bałtyckie znajdują się pod parasolem Aliansu, ale potrzeba było wyraźnie pokazać Rosji, że dowolny wypad czy drobna agresja przeciwko dowolnemu kraju NATO jest agresją przeciw całemu Aliansu” - podsumował Onyszkiewicz.