Z historii użycia dopingu w sporcie
Doping był znany już w starożytności, a ówcześni specjaliści przepisywali sportowcom różne odżywki, które pomagały im osiągać lepsze rezultaty w zmaganiach sportowych. Atleci przed zawodami spożywali różne rodzaje mięsa lub krew, używano też grzybów oraz napojów ziołowych. W starożytnym Rzymie podczas wyścigów rydwanów karmiono koni różnymi miksturami, aby biegły szybciej. Używali też odżywek i mikstur gladiatorzy. Te zaś preparaty miały tę zaletę, że były pochodzenia naturalnego: roślinnego lub zwierzęcego, więc mniej szkodziły zdrowiu starożytnych atletów. Dziś natomiast dominują środki chemiczne, które już niejednemu sportowcowi zrujnowały zdrowie.
Era nowożytna przyniosła intensyfikację użycia środków dopingujących w sporcie. Historycy twierdzą, że w roku 1867 w wyścigach kolarskich Francuzi używali mieszanek opartych na kofeinie, Belgowie stosowali cukier zmieszany z eterem, inni używali napojów alkoholowych lub nitrogliceryny. W roku 1896 mamy tez pierwszy przypadek śmierci w wyniku zażycia środków dopingujących. Kolarz angielski zmarł w wyniku zażycia efedryny podczas wyścigu Paryż-Bordeaux. Zwycięzca maratonu olimpijskiego w roku 1904 stracił przytomność tuż po finiszu, a lekarze stwierdzili, że przed startem używał koniaku ze strychniną. Były to jednak tylko początki tej “przygody” sportu z dopingiem, bo w latach 60-tych XX wieku nastąpił dramatyczny wzrost stosowania środków dopingujących wśród sportowców. Smutnym wynikiem tego była śmierć duńskiego kolarza Knuta Jensena podczas olimpiady w Rzymie (1960), na skutek używania amfetaminy.
Igrzyska olimpijskie w Monachium (1972) stały się triumfem ekipy olimpijskiej NRD, a jej pływaczki pobiły Amerykanki, które dotąd niepodzielnie królowały w pływaniu. Po latach wyszło na jaw, że w tym nie istniejącym już państwie prowadzono centralnie sterowany program dopingowy w celu osiągnięcia sukcesów w sporcie, ale chodziło też o preparaty, które maskowały użycie dopingu. Stąd też do historii sportu wszedł skrót DDR, który tłumaczono z humorem jako Deutsche Doping Republik. Ale nie zwalajmy wszystkich win za użycie dopingu w sporcie tylko na państwa totalitarne: w demokratycznej RFN też był stosowany podobny program. Nie pozostawały w tyle też USA. Podczas igrzysk w Los Angeles po raz pierwszy pojawiło się zjawisko wspomagania krwią za pośrednictwem jej przetaczania, a pierwsi wypróbowali tę metodę kolarze USA. Wielce podejrzane też były sukcesy sztangistów radzieckich w podnoszeniu ciężarów oraz innych dyscyplinach siłowych.
Dzień dzisiejszy sportu
“Dzień” ten zaczął się w momencie dopuszczenia do uczestnictwa w olimpiadach zawodowców i jest datowany igrzyskami w Barcelonie (1992), kiedy to ujrzeliśmy na parkiecie najlepszych zawodników koszykarskiej ligi NBA. Dopuszczenie zawodowców, jak i komercjalizacja zawodów, wiąże się powszechnie z imieniem ówczesnego przewodniczącego MKOl Juana Antonio Samarancha. Pociągnęło to za sobą wzmożoną falę dopingu w sporcie, gdyż dotąd “amatorski” sport stał się całkiem dochodowym zajęciem dla sportowców z różnych krajów i kontynentów. Posypały się jak z rogu obfitości różnorakie zawody komercyjne dla sportowców, by mogli zarobić i z tego żyć, pojawili się całkiem legalni sponsorzy zainteresowani w reklamie swych wyrobów, nie pozostały w stronie środki masowego przekazu, przede wszystkim telewizja.
Sport stał się zawodem, a w każdym zawodzie, jak wiemy, zarabia najwięcej ten, kto lepiej i wydajniej pracuje, a w wypadku sportu wyczynowego: zdobywa tytuły i medale. Rozwiązało to ręce też dużym korporacjom farmaceutycznym, które zaczęły się prześcigać we wprowadzaniu na rynek różnego rodzaju dodatków dopingujących dla sportowców, które często ujemnie odbijały się na ich zdrowiu. Sportowcy oraz ich trenerzy zaczęli działać w myśl zasad: cel uświęca środki czy tytuły i medale nie pachną. Szczytne hasło sportowe o czystej rywalizacji sportowej (fair play) poszło w niepamięć. Z tego to powodu ucierpiało wielu znanych sportowców, których przyłapano na dopingu. Byli to: Tyson Gay (lekkoatleta), Lance Armstrong (kolarz), Ben Johnson i Mario Jones (lekkoatletyka), Diego Maradona (piłkarz). To tylko kilku z tych najznakomitszych i naprawdę wielkich.
Można w jakiejś mierze zrozumieć dzisiejszych sportowców, gdyż poziom konkurencji we wszystkich dyscyplinach znacznie się podniósł, toteż bez odżywek wzmacniających możliwości funkcjonalne organizmu nie da się dziś zwyciężać. Inna sprawa: preparaty te nie powinny szkodzić zdrowiu ich biorącym. Nie bardzo jednak o to dbano, gdyż liczył się jak najlepszy wynik i jego pochodna: pieniądze. Stąd musiał wreszcie nastać taki czas, kiedy do akcji wkroczyła utworzona w roku 1999 WADA - Światowa Organizacja Antydopingowa, a na liście zakazanych środków dopingowy zaczęły się pojawiać co raz to nowe preparaty stymulujące wydolność zawodników. Na rezultaty długo nie trzeba było czekać. Nie można też powiedzieć, że wcześniej nie prowadzono badań antydopingowych i nie wykrywano sportowców stosujących doping, ale teraz pojawiła się organizacja, która dysponuje najlepszymi przyrządami, całymi laboratoriami na najwyższym poziomie technologicznym, a które stały się prawdziwym postrachem nieuczciwych zawodników. Tylko boję się, by ta organizacja w przyszłości nie stała się narzędziem w walce o medale niektórych bardzo wpływowych państw ze swoimi konkurentami sportowymi.
Polscy sportowcy też okazali się na tej niechlubnej liście. Podczas igrzysk w Montrealu (1976) ciężarowiec Zbigniew Kaczmarek musiał oddać zloty medal, gdyż używał środków dopingujących. Nie ominęło to nieszczęście i słynnej narciarki polskiej Justyny Kowalczyk, która też miała w swej karierze sportowej dyskwalifikację (2005) za zażywanie niedozwolonych środków dopingujących, ale podniosła się potem i została dwukrotną złotą medalistką igrzysk oraz dwukrotną świata.
Trochę sprostowań niektórych mitów sportowych
Pierwszy z nich dotyczy starej bajki o tym, że w okresie podziału świata na dwa systemy społeczno - polityczne krajom demokratycznym nie bardzo chodziło o medale w sporcie, że hołdowały one idei czystej walki sportowej oraz przede wszystkim uczestnictwu w zawodach. Muszę stwierdzić, że tak nie było. Drugi z takich mitów to stwierdzenie, którym często szafowano szczególnie w eterze radiowym znanych powszechnie rozgłośni na falach krótkich, że w sporcie nie ma polityki.
Bzdura, wystarczy sobie przypomnieć chociażby olimpiady w Berlinie (1936), Moskwie (1980) czy Los Angeles (1984). Trzeci z nich sprowadza się do tego, że sportowcy z krajów demokratycznych przybywali na zawody niemal za własne pieniądze i klepali prawdziwą biedę podczas ich trwania, że musieli na własną rękę szukać sponsorów. Tak rzeczywiście było, ale w dalekich latach sprzed obu wojen światowych. Znany mi jest tylko jeden przypadek z czasów nowszych, kiedy hokejowa reprezentacja Szwecji na skutek problemów finansowych nie przybyła na olimpijski turniej hokejowy w roku 1976. Czwarty mit wiąże się tym razem z uczestnictwem w zawodach sportowców z krajów socjalistycznych, którym za zwycięstwa w poważnych zawodach płacono tortami i szampanem. Też bzdura: normalnie im płacono, nawet jeśli nie pieniędzmi, to mieszkaniami i samochodami, a i inne przywileje socjalne ich nie omijały. Ale powróćmy do spraw dopingu w sporcie, tych z ostatnich czasów. Powiem jednak jedną oczywistą prawdę, dotyczącą sportowców byłego ZSRR: umieli oni stosować doping, a do tego ich władze sportowe miały silne wpływy w MKOl i innych sportowych organizacjach oraz federacjach. Teraz jednak, kiedy nie stało potężnego i wpływowego państwa, skurczyły się też wpływy Rosjan w wielkim sporcie.
Z ostatnich wydarzeń w Rosji
W ostatnich czasach w Rosji najpierw wpadli lekkoatleci rosyjscy. I co się okazało? A to, jak stwierdziła WADA, że w rosyjskim sporcie systemowy doping jest wspierany przez państwo. Stąd też, jak twierdzą przedstawiciele tej organizacji, rosyjscy lekkoatleci powinni być wykluczeni ze wszystkich zawodów, włącznie z igrzyskami olimpijskimi. Sugeruje się, że w przypadku tego kraju, państwo nie tylko organizuje doping, ale też pomaga go tuszować. Tym samym zajmuje się nie tylko rosyjska komisja antydopingowa, trenerzy, federacje, ale nawet służby specjalne. Sporo tych agentów kręciło się wokół laboratoriów antydopingowych podczas igrzysk w Soczi i wątpię, by sportowcy rosyjscy wygrali klasyfikację medalową tych zawodów, bo muszę przypomnieć, że cztery złote medale dla tej reprezentacji zdobyli “nowi” Rosjanie: dwa Koreańczyk oraz dwa Amerykanin. Powróćmy jednak do spraw lekkiej atletyki. Otóż władze IAAF zaleciły dożywotnie dyskwalifikacje dla pięciorga zawodniczek, a wśród nich na Marię Sawinową - mistrzynię olimpijską z Londynu w biegu na 800 metrów. Proponuje się nawet pełne wykluczenie z zawodów lekkoatletycznych wszystkich zawodniczek i zawodników Rosji. Jeśli tak się stanie, to nie przewiduję czwartego miejsca dla Rosji w klasyfikacji medalowej na igrzyskach w Rio: tym czwartym będą Niemcy. Wpadł też Aleksiej Łowczew, ciężarowiec i mistrz świata, Lilija Szobuchowa - biegaczka i trzykrotna zwyciężczyni maratonu w Chicago, a na początku tego roku gwiazda tenisa rosyjskiego - Maria Szarapowa. Ostatnio zaś utytułowany panczenista - Paweł Kułyżnikow. Tak więc wszystkie te przypadki dobitnie świadczą , że z rosyjskim sportem dzieje się źle.
Tylko czemuś minister sporu Rosji Witalij Mutko wciąż udaje, że nic strasznego się nie stało i wszystko da się naprawić, choć ostatnio zmienił zdanie, kiedy otrzymał reprymendę od samego... Boję się, że temu nieszczęściu w Rosji zaradzić się nie da, gdyż zbyt głęboko to siedzi w mentalności Rosjan oraz powszechnej korupcji, jaka ogarnęła kraj. Muszą być podjęte radykalne kroki na wszystkich szczeblach władz, w tym sportowych.
Nieco osobno, choć może i nie, przedstawia mi się sprawa Marii Szarapowej, która przyznała, że została przyłapana na stosowaniu dopingu - zakazanej od 1 stycznia 2016 roku substancji meldonium. Szarapowej grozi długa dyskwalifikacja, a ma już 29 lat i nie chciałaby w taki sposób zakończyć kariery sportowej. Rosjanka tłumaczy, że w grudniu 2015 roku nie otworzyła koperty z nową listą zakazanych substancji, którą otrzymała od WADA. Ta zaś organizacja twierdzi, że ostrzegała tenisistkę pięciokrotnie. Gdzie jest prawda, ustali śledztwo, ale szkoda mi jej, bo - przyznam się - nie tylko jako fajnej zawodniczki, ale i... pięknej kobiety. Nie rozumiem też, jak odbywa się to zakazywanie poszczególnych substancji jako dopingu i kiedy to ma się robić. Nie wystrzeliłaby jeszcze raz ta organizacja za jakie dwa miesiące do igrzysk i z nowym jakimś preparatem, bo niektórzy twierdzą - nie tylko Rosjanie, że wszystko się robi na zamówienie niektórych państw, mających mocne wpływy w MKOl i WADA. W związku z tym odnoszę takie wrażenie, że olimpiada jeszcze się nie rozpoczęła, a niektóre kraje już uczestniczą w rozdawaniu medali: komu i ile.
Doping w sporcie: za i przeciw
To może by zezwolić stosowanie dopingu w sporcie - i problem z głów, bo jego nie pokonamy ostatecznie. Zdania są podzielone: jedni są za zniesieniem ograniczeń, inni są przeciw, jeszcze inni podchodzą do tego selektywnie. Ci ostatni są za zakazaniem rujnujących zdrowie sportowców środków, których osobiście popieram, ale jeśli my - spragnieni chleba i igrzysk - chcemy oglądać zawody na najwyższym poziomie, musimy się zgodzić na lekkie odżywki i dodatki. Dodam, że sami sportowcy są podzieleni w tej kwestii, a oni powinni wiedzieć o tym najlepiej. Na tym kończę swą pisaninę i jeszcze raz podkreślam, że macie Państwo prawo z tym, co napisałem, nie zgodzić.
Tadeusz Jarmołowicz